Zostajemy przywitani przez organizatora 9th Illinois Cavalry Regiment i rozbijamy obóz. Rozpalamy ognisko, przygotowujemy wieczorną strawę. Gulasz a'la Yankie. Dziecię mego kulinarnego kunsztu było niesamowicie dobre, ponieważ szybko pożywili się nim tak niebiescy, jak i szarzy. Impreza trwała do późnych godzin wieczornych, kiedy to mieliśmy okazji spróbować wyrobów regionalnych, jak wódka gruszkowa, rzepakowa, a później jej pochodzenie nie miało już znaczenia.
BITWA
Plan był taki - Konfederaci bronią wzgórza, Niebiescy nacierają dwoma kolumnami. Po oddaniu drugiej salwy, pierwsza kolumna (kawaleryjska) naciera na wzgórze, natomiast druga, czyli piechota (my) oskrzydla z prawej strony pozycje rebeliantów i zdobywa ich pozycje. Ale był to tylko plan.
Po oddaniu drugiej salwy, za naszymi plecami dało się usłyszeć przeraźliwy ryk. Okazało się, że to Ketchup, Tygrys z Luizjany, prowadzi rebeliantów do ataku. Byłem jedynym, który zdołał zastawić się muszkietem, a i tak padłem razem z kawalerzystą, który stał za mną. Bitwa się skończyła. Ketchup zmienił bieg historii.
Mimo, że dalsza akcja przebiegała już wobec realnego i odpowiedniego scenariusza, Ketchup stał się bohaterem dnia. O 18:30 pojechaliśmy autobusem, aby uświetnić pokazy sprawnościowe Straży Pożarnej. Publiczność nas oklaskiwała, wrażenie było niesamowite. O 19:30 zaczęło, jak to mówią tubylcy, pršet (padać). Wróciliśmy do obozu. Stwórca szybko pokazał, że tak naprawdę to on dowodzi. Ziemia rozmiękła, namioty leżały w błocie. Przy świetle latarek zwinęliśmy wszystko do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Mimo braku wyszkolenia (musztra, język angielski), Śłowacy wykazali się anielską cierpliwością i ani razu nie dali nam poznać, że jesteśmy w tym trochę gorsi. Dzisiaj dostałem od nich zaproszenie na kolejną imprezę rekonstrukcyjną w Zeleznem.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim uczestnikom naszego chrztu bojowego.
A tutaj macie zdjęcia pod jednym linkiem:
http://rapidshare.com/files/388870386/Pulpit.rar.html
Resztę zdjęć i film dołączy BlueSavage.